*Makijaż - granat/brąz z nutką blasku

:)
Ponieważ na dzisiejszą sobotę nie miałam pomysłu to po ogarnięciu chatki postanowiłam poeksperymentować z lokówką. Nigdy nie mam cierpliwości do kręcenia włosków ale ponieważ lokówka nówka sztuka i smutna taka w kącie to wzięłam ją w obroty :) wyszło jako tako ale cierpliwość jednak mi się skończyła :) włosy mam długie więc trwało to ponad godzinę :) Do tej fryzury konieczny był jakiś makijaż :) no i jest!







*Po prostu kreska.

:)
Piękna równiutka kreska?...taaak :) potrzebna jest do tego sprawna ręka i dobry "sprzęt" :) 
Niestety póki co ja po prostu nie potrafię namalować takiej eleganckiej i równiutkiej kreseczki.
Do tej pory używałam kredki, którą rozcierałam i to było jakieś obejście ale to nie to samo co piękna wyraźna linia :) 
W związku z tym, że trening czyni mistrza - chcąc dojść do mistrzostwa ;) - zakupiłam eyeliner w kremie i pędzelek - i właśnie o pędzelku chciałam wspomnieć. Nie po drodze było mi wydawanie kasy na sprzęt, który może wcale się nie sprawdzi lub nie będę potrafiła go używać i na początek kupiłam pędzelek w ... Empiku :) wzrok mój przykuła półeczka z akcesoriami malarskimi a tam jakby idealnie ścięty i wyprofilowany pędzel. 
Okazało się, że był to strzał w 10! Pędzel jest syntetyczny, super się go czyści, nie trzeba czekać aż wyschnie bo właściwie po umyciu i otarciu nadmiaru wody super nadaje się do ponownego skorzystania. Kosztował 5 zł :)
Do tego eyeliner elf i jakoś leci :) i już nawet kilka razy kreseczka była prawie idealna :)

Pędzelka nie zamienię na inny - zastanawiam się jedynie nad nowym eyelinerem.






See You!

*Imbir w roli głównej! :)

:)
Imbir - od zeszłej jesieni w czasie deszczów, mrozów, wiatrów i ciemności wspomagam się imbirem - najczęściej do herbatki.
Tak się zdarzyło, że ostatnio wpadła mi w ręce większa ilość korzeni imbiru :) wraz z przepisem na syrop, który przeciwdziała przeziębieniom :)
Skorzystałam i przygotowałam - mam nadzieję, że będzie spełniał swoją rolę i pozwoli mi i mężowi memu żeby przebrnąć jesień i zimę w zdrowiu :)

Przepis na syrop:
+ około 10 dag imbiru
+ sok z 3 cytryn
+ 150 ml miodu
Imbir obrać, zetrzeć na tarce, wycisnąć sok z cytryn i łączymy składniki. Syrop warto przecedzić żeby był bardziej klarowny.
Przechowujemy do 1-2 miesięcy w lodówce.
Można dodawać do herbaty lub pić rano i wieczorem łyżkę stołową.





Życzę zdrówka! :)

See You!

*Kryć się! :)

:)
Każda z nas poszukuje swoich idealnych kosmetyków. A to idealny błyszczyk, tusz, pomadka no i w końcu...idealny podkład i korektor. Jak już swój znalazłam:)
Podkład Lirene City Matt.
Moja buzia potrzebuje intensywnego krycia, niezależnie od pory roku. Lirene City Matt sprawdza się naprawdę wspaniale. Wystarczy niewielka ilość produktu żeby cera była prawie idealna ;) Szybko się identyfikuje z naturalnym odcieniem skóry i dobrze wchłania. Konsystencja: gęsty ale dzięki temu łatwo się rozprowadza. Producent zapewnia nas, że cera będzie doskonale zmatowiona - ma rację - efekt zmatowienia trwa 3-4 godziny, dla mnie to naprawdę długo :) Po tym czasie do się dostrzec błyska na czole i policzkach ale niewielka ilość pudrowego puchu a dalej jest ok ;) Niewielkim minusem może się zdawać jedynie możliwość uwydatniania suchych skórek - ale, że mnie takie zdarzają się rzadko to przy reszcie zalet - nie przeszkadza mi to.
Całkiem przez przypadek natknęłam się na: Lirene Intensive Cover - ulepszona wersja City Matt. Zalety ma identyczne jak poprzednik ale oczywiście mocniejszy efekt krycia. Trochę dłużej zajmuje mu wchłonięcie i trzeba się naczekać żeby dalej działać z makijażem. Poza tym - naprawdę ulepszona wersja City Matt. Uwielbiam go!
Dopełnieniem krycia a właściwie maskowania cieni pod oczami jest korektor NYX Concealer in a Jar (CJ04 beige) - czyli drugi ulubieniec od krycia. Ten korektor zakryje wszystko! :) Konsystencja dobra dla krycia cieni pod oczami (jednak może trochę zbyt twarda, dlatego trzeba obchodzić się z nim ostrożnie) ale na pozostałe niedoskonałości idealna!  


Podsumowując: 
PLUSY obu podkładów/fluidów
+ mocnoooo kryją
+ dobrze matują
+ nie nachalnie pachną
+ dość długo trzymają się w makijażu

MINUSIK
- może podkreślać suche skórki

Baj :)

*Miętowa Królowa Helena :)

:) 
No i nastał sezon szalikowy a w moim przypadku jest to równoznaczne z wysypem niespodzianek w linii żuchwy, niestety :( jak tylko broda i szyja tuli się do szalika to jak nic nieprzyjaciele atakują.
Ale...ja mam na to sposób! Otóż przewspaniała, cudotwórcza maska Queen Helene, Mint Julep Masque! Wystarczy tylko, że na noc taki nieprzyjaciel zostanie przykryty, niczym kołderką, grubą warstwą zielonej mazi i następnego dnia już prawie, no prawie :) ani widu ani słychu po nim ;) także po sezonie letnim miętowa maseczka Queen Helene jest moją best friend! :) Mimo, że po nałożeniu jej wyglądam jak zielony muchomor :)



See You!